Forum Gildia Fantastów
Wadowicki klub miłośników fantasy i science-fiction
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy  GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Resident of Duty: Hot Pursuit of Ace Combat Tag Tournament 6

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Gildia Fantastów Strona Główna -> Pads'n'Keys / Resident Evil
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Alastor
Niepylak



Dołączył: 24 Sie 2005
Posty: 797
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/10
Skąd: ja cię znam?

PostWysłany: Pią 13:22, 09 Lis 2012    Temat postu: Resident of Duty: Hot Pursuit of Ace Combat Tag Tournament 6

Resident Evil 6 mnie przeraża, już dawno przy graniu nie towarzyszyło mi tyle negatywnych emocji. Od jakiegoś czasu chodziło mi po głowie żeby moją przygodę z RE6 opisać w jakimś tekściku (muszę zaznaczyć że jest to przygoda rozłożona w czasie bo nie dam rady przebywać z tą grą dłuższych chwil), aż tu proszę dzisiaj przeczytałem tekst z którym zgadzam się CAŁKOWICIE! Jestem nawet w tym samym momencie grania co autor Smile Naprawdę dziwna sprawa zgadzam się całkowicie z każdym słowem w tej wypowiedzi (sam miałem takie same przemyślenia podczas grania + masa innych negatywnych emocji, naprawdę sporo tego było), do przeczytania tutaj:

[link widoczny dla zalogowanych]

Takim jestem masochistą że skończę te grę, nie podoba mi się ale skończę ją. Grając w RE6 naprawdę przeżywam horror...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marcin
Niepylak



Dołączył: 25 Wrz 2005
Posty: 798
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 2/10
Skąd: Getto

PostWysłany: Czw 11:05, 25 Kwi 2013    Temat postu:

Jako, że residenta chyba udało mi się jakoś w końcu rozpowszechnić w gildii i może nawet będzie z kim na poczekaniu przechodzić grę w coopie, pozwolę sobie przytoczyć recenzję RE 6 popełnioną przez moją znajomą z portalu mwrc.pl . Każdy ma oczywiście swoje zdanie i nie będę Ciebie Kamosie na siłę przekonywał do tej gry. Ale moim zdaniem to jeden z najlepszych Residentów w ogóle a na pewno najlepszy do wspólnej zabawy w kooperacji. Szczególnie teraz, gdy w wersji na PC kosztuje poniżej 50zł.

Ostrzegam przed lekkimi spoilerami w recenzji:

"Do RE6 podchodziłam jak pies do jeża, ponieważ widziałam, że wiele osób, których zdanie szanuje i często uznaję za zbieżne z moim psioczyło na tę grę niemiłosiernie. Niemniej wiedziałam, że i tak ją kupię, więc oczekując na osiągnięcie przez nią przystępnego pułapu cenowego zrobiłam sobie maraton ze starymi RE - oj, było momentami trudno (śmierć w zupełnie głupi sposób), widać, że pamięć w niektórych momentach szwankowała, ale wrażenia z maratonu jak najbardziej pozytywne - przypomniałam sobie za co uwielbiam tę serię ^^ Ba, nawet na Code Veronica spojrzałam łaskawszym okiem, chociaż Steve i Alfred dalej tkwią w tym oku niczym drzazga Po zakończeniu jakże miłej przygody z Resami upolowałam RE6 za 100 zł w wersji angielskiej - wszystko zgodnie z zamierzeniem

Pierwsza rzecz po odpaleniu - przy wyswietlaniu ekranu powitalnego przygrywa muzyczka rodem z Harry'ego Pottera... taaa... Nic to, odpalam grę. Zaczyna się prolog-tutorial, który więcej zagmatwał, niż ułatwił - nic nie widać, QTE za QTE, poruszam się jakby po torze - od razu piana na pysk. A jak dotarłam do Spoiler:

hordy zombie, które rozwaliłam na oślep mashując przyciski (przecież jeszcze nie ogarniałam sterowania - niby tutorial - -') i QTE ze spadającym helikopterem
to ta piana zaczęła się wylewać - przecież wiadomo, że głównymi odbiorcami gry będą osoby, które grały w RE4 i RE5 - tam QTE polegają na rytmicznym wciskaniu przycisku , a nie trzymaniu go - -' Szczerze, to chwilę mi zajęło rozkminienie, dlaczego mi nie wychodzi taki prosty manewr i dlaczego Spoiler:

Leon wciąż wbiega na samochód. Przez ujęcie kamery i nieposłuszeństwo Leona na wszelkie komendy analogiem miałam w ogóle wrażenie, że to może jakaś sekwencja video, która się załącza, bo nie wciskałam wystarczająco szybko przycisku. Dopiero po zasięgnięciu pomocy u kumpla (już na samym początku gry!), dowiedziałam się, że klawisz trzeba trzymać, a gałką mocno skręcić w drugą stronę, bo faktycznie Leosia mocno zanosi.


Nic to, tutorial ukończony, ruszamy z kampanią - postanowiłam iść zgodnie z kolejnością zaprezentowaną na liście wyboru (Leon, Chris, Jake, Ada - odblokowana już od początku, ponieważ od razu zainstalowała mi się łatka odpowiedzialna m.in. za to) i w takiej też kolejności przedstawię moje wrażenia, które pozwolę sobie zakończyć ogólnymi uwagami i spostrzeżeniami.

Leon: jeszcze wkurzona przejściami w tutorialu nie byłam nastawiona pozytywnie. Akcja na początku bardzo powolna - klimat czuć (zaznaczę, że grałam tylko wieczorami, bo tylko wtedy miałam chwilkę czasu, żeby przysiąść nad kampaniami, więc klimat automatycznie był podrasowany), może nie aż taki zawiesisty, jak chociażby w REmake, ale nie jest źle. Szkoda, że jest tworzony głównie mrokiem "że oko wykol", ale liczy się efekt. Jeszcze nie ogarniałam klawiszologii, ze spragnieniem wypatrywałam wskazówek na ekranie ładowania. Szybko zaprzyjaźniłam się z walką wręcz - nieodzowna na grupki zombiaków i bardzo skuteczna. Wreszcie można ją zainicjować tak ot, bez wcześniejszego ogłuszenia, ale dobrze, że jest limitowana wytrzymałość - zmusza to do rozważnego łączenia umiejętności i broni. Ogólnie wszystkie przygody Leona trzymają wysoki poziom - jest adrenalina, jest poczucie zaszczucia, jest zróżnicowanie i są niespodziewane zwroty fabuły, jak chociażby Spoiler:


spotkanie z Chrisem, a raczej lufą jego broni, pospieszna wymiana zdań z, jak zwykle, tajemniczą Adą, czy rozwiązanie historii Heleny - najpierw przez walkę z Deborah, a potem zakończenie kampanii.


Potworki też są zróżnicowane: mamy Spoiler:

pseudo-lickery, czyli Bloodshoty, taranujące Whoopery, różnorakie zombie i Lepotitsę

- ta ostatnia mocno mi napsuła krwi, bo trudno ją ubić, ale trzeba przyznać, że potencjał potwora jest duży.

Kampania dla mnie nabiera najwięcej kolorków od Katedry - dalej już sam miód, możliwe, że też dlatego, że wtedy mniej więcej zaczęłam czuć się pewnie ze sterowaniem i przyzwyczaiłam się do ciemności, która potem jednak nie dawała sie tak we znaki. Ogólnie bardzo równa, z wciągającą fabułą Spoiler:

(już tu domyślałam się, że będziemy mieć do czynienia z jakimś klonem Ady)

a przeplatanie się z wątkami pozostałych postaci jest tu chyba najlepsze - Spoiler:

sprzeczka z Chrisem, walka z Ustanakiem, wspólna walka z Adą przeciwko Deborah i Simmonsowi.

Jedyna tak naprawdę wada to główny boss - zbyt wiele mutacji przechodzi, nie potrafi umrzeć i ma żałosną motywację do swojego działania - Spoiler:

powiedzmy sobie szerze - zakochał się w Adzie, więc zrobił sobie klona i jest zuyyy? No litości! No i jeszcze ta nieszczęsna Helena - sama nie wiem, co o niej myśleć - może jak nią zagram, to coś się zmieni, ale na razie zarówno przypadła mi do gustu, bo to zdeterminowana, silna babka z naprawdę solidnym motorem do działań - zemsta - ale z drugiej strony nie do końca to czuję - niby ma te ww. cechy, ale sprawia wrażenie, jakby ich nie miała i była po prostu nudną szmacianą lalką bez oczka. Ale tak, jak mówię - jeszcze do końca sama nie wiem, co o niej mysleć - wiem, że to najmniej lubiana przeze mnie postać z tych wszystkich nowowprowadzonych.



Chris: zacznę od fabuły, bo wbrew temu, co widziałam w wypowiedziach wielu osób, ten scenariusz oferuje znacznie więcej, niż tylko akcję i strzelanie. Już samo intro pokazuje nam Chrisa, Spoiler:

jako człowieka, który sięgnął dna - jeszcze nie wiemy dlaczego, ale znając Chrisa, to musiało być coś naprawdę druzgocącego - i faktycznie - nie ma co się dziwić tej amnezji.

Do tego jeszcze dochodzi świetnie zarysowana i charyzmatyczna postać jak Piers - Spoiler:

nie boi się wykrzyczeć swojego zdania, ale szanuje autorytet Chrisa. Niemniej w wielu momentach niewątpliwie go otrzeźwił, nie mówiąc już o wyrwaniu go z barowej kariery. Piers to bardzo silny charakter - nic dziwnego, że Chris widzi w nim swojego następcę, tylko... no właśnie - czy zobaczymy jeszcze Piersa? Poświęcił się pokładając ogromną wiarę w Chrisie i wykazując się niesamowitą odwagą. Jakkolwiek zakończenie tego scenariusza jest wzruszające, to uważam, że on przeżył - przekonamy sie pewnie w następnej części, czy mam racje



A teraz gameplay - przy Krzysiu już miałam ogarniętą klawiszologię, chociaż jeszcze nie eksperymentowałam z wynalazkami typu quick shot, padanie na ziemię i ostrzał z tej pozycji, podcinanie wrogów itp. - opierałam się na broni i opanowanej już walce wręcz, i muszę przyznać, że do tej pierwszej na początku brakło mi amunicji - było jej na styk. Ale dzięki nieśmiertelnym partnerom, Spoiler:

a przynajmniej nieśmiertelnym dopóki fabuła ich nie uśmierci

dawało radę. J'avo są mocno wkurzający, ale da się z nimi walczyć - szkoda tylko, że system osłon w tej grze jest tak schrzaniony, że lepiej, gdyby go nie było - Spoiler:

z helikopterem walczyć się nie da - czy to w ruchu, czy próbując złapać oddech za jakąś ścianką, a jak na J'avo się czaję przylgnięta do ściany, to prędzej do mnie dobiegną i rozszarpią, niż coś im zrobię - jedyny tryb, gdzie można wygodnie walczyć, to "Rambo i do przodu"



Misje bardzo zróżnicowane, boss lepszy od bossa, gdzie finalny był już w ogóle super, nie licząc początkowego etapu walki, czyli sekwencji QTE, podczas której ginęłam naprawdę wieeele razy, głównie przez beznadziejną kamerę - czy naprawdę tak trudno było im zostawić kamerę znad ramienia albo zrobić porządny rzut izometryczny, zamiast dziwnej statyczno-niestatycznej, gdzie przez połowę ujęć w ogóle nie widzę swojej postaci i biegnę na oślep? Tego Capcomowi nie daruję - o ile kamera przez całą grę jest naprawdę dobra, to przy QTE, albo Adowej lince po prostu idzie rzucić padem w ekran - jak zechcę spojrzeć w górę, to spojrzę - niech gra tego na mnie nie wymusza.

Niemniej, scenariusz też bomba - fabuła, Piers, potwory, wartka akcja - pachnie RE5, ale znacznie ulepszonym Spoiler:

No i do tego Krzyś na zjeżdżalni i bujaku - kawaiii XD



Jake: oj, już grając Krzysiem po interakcji z Jakiem nie mogłam się doczekać jego scenariusza. Jak go w końcu odpaliłam, to tak samo piałam z zachwytu (świetna postać - widać, że to Spoiler:

syn mojej ulubionej mendy z serii i do tego lubi walczyć wręcz

więc tu nie mam nic do zarzucenia), jak i klęłam pod nosem na gameplay - na początku tylko strzelanie i bieganie (które u Chrisa mi nie przeszkadzało, a tu go zdzierżyć nie mogłam), a potem... Spoiler:

nadszedł nas nowy Nemesis - Ustanak, który

najpierw wywołał we mnie chęć po prostu odłożenia pada i pożegnania się ze scenariuszem, a potem załączył u mnie przycisk "to JA nie dam rady?!" I tak dalej ruszyłam z kampanią i było coraz lepiej - Spoiler:

potyczki z milusińskim wielce zróżnicowane, wymagały opanowania, wyczucia i kombinowania (po dość bolesnym rozeznaniu w terenie i przekonaniu się, że sprint nic mi tu nie da ), aż do zrezygnowania, jakie mnie ogarnęło na końcowym etapie labiryntu z owadami - skomplikowanego jak cholera + te podstawione dla zmyłki kontenery, które kosztowały mnie 2 razy życie A na koniec etapu, jak na złość - tylko mignął mi przed oczami medalion ;[



Jak widać dużo różnych emocji we mnie się kotłowało w trakcie gry - zasadniczo dopiero w laboratorium i rezydencji w Chinach zaczęłam się czuć naprawdę jak ryba w wodzie, i jak normalnie nie lubię jeździć pojazdami w grach (ssę w tym niemiłosiernie ), tak Spoiler:

szalona jazda motocyklem

baaardzo mi się spodobała ^^ A to wszystko jeszcze przystrojone ciągłymi powrotami Spoiler:

Ustanaka, który nie jest w stanie zachować bezpiecznej odległości od Jake'a, zwieńczone świetną sekwencją walki wręcz - możecie mówić, że to nie Resident, ale w sumie czemu nie - to syn Weskera, może bez wirusa, ale charakter ma równie trudny, od dzieciaka uczył się bić i teraz miał okazję sklepać i wykiwać swoją zwinnością tę wielką kupę mięcha - widowiskowe, adrenalina skoczyła, a testosteron wylewał się z ekranu Jak dla mnie - genialny pomysł, żeby tak zmierzył się ze swoim Arch Nemesisem ^^


Fabularnie jest naprawdę dobrze - Spoiler:

dowiadujemy się co się działo z Sherry, prowadzimy ciekawe dialogi z Chrisem, okazuje się, że gościu, dla którego Sherry pracuje jest tak naprawdę przyczyną tego wszystkiego (wrażenie niewątpliwie lepsze, jak wcześniej nie grało się w scenariusz Leona)

- mi pasuje ^^

Ada: wisienka na torcie - wiadomo, że tu wszelkie ewentualne wątpliwości się wyjaśnią, a poza tym lubię grać Adą - już Separate Ways czy Assignment Ada były przyjemne - trochę słabsze bronie (nie licząc wypasionej kuszy w RE4), cięty język jak brzytwa, manewry do wykonania za pomocą linki - jest to zupełnie inna rozgrywka, w bardzo szybkim tempie. Tu z kolei mam wrażenie, że poznaliśmy prawdziwie szpiegowskie oblicze Ady - zawsze z boku, w cieniu, wychodzi, gdy jej się podoba, ale tylko po to, żeby jeszcze bardziej namieszać lub z sobie tylko znanych powodów.

Fabularnie - ciekawie - mamy interakcje z innymi, Spoiler:

dowiadujemy się kto pomógł Jake'owi i Sherry (chociaż podczas zgarnięcia Sherry z tratwy i tak wiadomo było kto to), klaruje nam się, które czynności były wykonane przez którą Adę, walczymy z niespełnionym kochankiem, potem pokonujemy swoje drugie ja (lub tę prawdziwą Adę, jak się zarzeka ),

a to wszystko szybko, zwinnie i z klasą znaną tylko Adzie - oczywiście pomijając moje ślamazarne i niewprawne granie Szkoda tylko, że nie zachowała tych kocich ruchów z RE4 - otwieranie drzwi kopem z obrotu czy to wskakiwanie na wyższe półki wykonując salto, jakkolwiek przesadzone, miało swój urok

Tu rozgrywka też jest inna, głównie ze względu na to, że Spoiler:

działamy samotnie - nikt nam nie przybędzie na pomoc, to my co najwyżej pomagamy, przy okazji będąc wodzonymi trochę za nos, czy to przez Simmonsa, czy Carlę

ale to własnie dobrze - każdy scenariusz jest inny, nawet te przepełnione akcją Jake'a czy Chrisa też się różnią, więc dla każdego coś się znajdzie, a jak ktoś jest na tyle otwarty, jak ja się okazałam, to po prostu się ucieszy z możliwości grania w jedną grę na tyle sposobów

Dobra, dość tego bredzenia, czas na ogóły, ale konkretne (oksymoron? ): dobitnie odczułam brak notatek w trakcie gry, czy dopisków przy sprawdzaniu przedmiotów - lubię te komentarze, jakkolwiek mało oryginalne są - pozwalają mi bardziej wejść w interakcję z otoczeniem i sprawiają, że mój ulubiony styl gry - lizanie ścian - ma sens. Niestety, te notatki, które dostajemy za medaliony nijak mi tego nie rekompensują - dopiero u Ady zaczynają przypominać klasyczne raporty, pamiętniki, czy wiadomości, ale te u Leona, Jake'a czy Chrisa to po prostu bezpłociowe wycinki, jakby z encyklopedii, a przecież da się to zrobić ciekawiej - iluż to osobom przeszły ciarki po plecach, jak czytaliśmy tę notatkę zakończoną pamiętnym "itchy. tasty" - nie można było tego pozostawić? Klimat sam się tworzy przy dobrze wykonanych notkach. Poza tym bez nich jest mniej zbieractwa, a ja się jednak w tym lubuję

Jeśli chodzi o bronie, to o ile w RE5 i RE4 jestem w stanie przytoczyć większość nazw broni i ich wyróżniające parametry, to tu ni cholery - jak dla mnie każda postać po prostu miała pistolet, strzelbę, snajperkę, maszynówkę i nóż Spoiler:

(pomijając małe odstępstwa typu kusza Ady, pięści Jake'a)

ale różnic między nimi nie widzę specjalnych - może na wyższych poziomach zaawansowania da się zauważyć różnicę między karabinem Chrisa lub Leona, ale jak na razie - nic. Jest jednak pozytywna zmiana - dodanie możliwości strzelania podczas chodzenia jest jak najbardziej pozytywne. O ile w innych grach używam tego mniej lub bardziej płynnie, to tu jeszcze idzie mi nieśmiało - nie wiem czy to przyzwyczajenie, czy co, ale czasem się jednak przydawało, np. jak na kogoś się czaiłam, ale chciałam przejść na wygodniejszą pozycję. Dobrze, że to jest jako opcja. Celownik też mi się podoba - grałam z tym krzyżakowym, ale dla tradycjonalistów (poniekąd ) jest laser - do wyboru, do koloru (dosłownie ). I jeszcze jedna świetna opcja - strzelanie ostatkiem sił, gdy jesteśmy na skraju życia i śmierci - jest to świetnie wykonane i uważam, że o ile ręka strzelca jest stanowczo zbyt stabilna, to jest to rewelacyjny motyw.

Kontrowersyjna walka wręcz - ja jestem jak najbardziej za. Każda innowacja w tym kierunku była witana, może początkowo opornie, ale z radością - czy to był użyteczny nóż w RE:CV, czy self defense items w REmake, czy zaczątek tego, co teraz mamy - kopniaki i piąchy serwowane ogłuszonym przeciwnikom. Teraz jest to jednak bardziej realistyczne, no bo czemu taki Krzysio, czy Leon po latach treningu mieliby mieć opory przed wyjechaniem z kopa na dzień dobry zombiakowi, no czemu? Nie bądźmy w końcu hipokrytatmi - paralizator czy sztylet cacy, ale kopniak be? A jakoś Alice w RE: Genesis pod tym względem się podobała Co prawda self defense items były limitowane, ale i tak to dziwne, że osoby ze specjalnego oddziału policji boja się podnieść rękę czy nogę na zombiaka. Spoiler:

Poza tym świetnie, że niektórzy wrogowie, tak jak te przerośnięte szczury, są bardziej wrażliwi na takie ciosy

- wymaga to też jakiejś wprawy, czy skilla, żeby skutecznie przeprowadzić atak w ten sposób, ale jest to wielce satysfakcjonujące. Dodajmy do tego Spoiler:

wykończenie przeciwnika jego własną bronią

- coś, czego mi brakowało od RE4 - i jest sam miód

Niestety prowadzi nas to do mniej radosnego dla mnie obszaru, czyli QTE - jest ich za dużo, są przekombinowane i zbędne - trochę QTE urozmaici grę i wymusi na graczu większe zaangażowanie, sprawiając też wrażenie autentycznego wciągnięcia w świat przedstawiony w grze - ok. Ale jednak tu przesadzono, bez większej potrzeby. Gorzej, że dochodzi do tego beznadziejna, już wcześniej wspomniana, kamera podczas tych sekwencji - nie wiem, czym się kierowali programiści, ale to, co się dzieje z kamerą i widokiem w tym czasie nie powinno mieć miejsca nawet, gdyby ta gra wyszła 10 lat temu. Tak samo osłony - są sprawdzone, działające rozwiązania, czy to przy QTE, czy przy osłonach - nie mozna było dopracować tego przed wydaniem gry? No chyba, że dostaniemy łatkę - wtedy może nie będę czuć tej goryczy. Obecnie, gdyby w tych (świetnie, swoją drogą) rozbudowanych statystykach była pozycja "QTE deaths", to nawet nie chciałabym patrzeć na cyfrę obok - byłaby stanowczo zbyt wysoka, a z drugiej strony, to co to za śmierci? Tylko przez brak ogarnięcia programistów, niekoniecznie gracza.

Z nowości doszedł jeszcze drogowskaz, który sprawił, że poczułam się tragicznie - już w RE5 mieliśmy na każdej planszy mrygający punkcik mówiący dokąd iść - teraz widać nawet mapy przestały być modne lub okazały się za trudne w obsłudze, więc mamy drogowskaz - -' Nie powiem, użyłam go w kilku momentach, gdy naprawdę się przydał Spoiler:

(śnieżyca, ucieczka przed wodą u Ady)

ale równie dobrze by się spisała mapa, naprawdę.

A ze staroci - wróciły zagadki, lepsze niż ustawienie zwierciadeł odbijających laser czy układanka w RE4 - przy jednej musiałam zasięgnąć pomocy, bo wiedziałam, że odpowiedź jest w zasięgu ręki Spoiler:

dosłownie

ale nie wpadłam na to. Z pozostałymi się uporałam już samodzielnie.

Muzyka niestety nie porywa - nawet RE5 miało kilka motywów, które mi wyraźnie zapadły w pamięć, tu niestety, a ta w mercach jest po prostu drażniąca. Może jednak z czasem się osłucham - zobaczymy.

Co do nowych postaci, to jest ich dużo (wliczam w nie też Sherry, bo od dawna jej nie widzieliśmy) i sa naprawdę solidnie zrobione - mają charakter, miały/mają trudne przejścia w życiu, z którymi jednak sobie radzą i są naprawdę barwne - Luis czy Sheva bledną przy nich, kompletnie nic sobą nie reprezentują, w porównaniu do takich osób jak Piers lub Jake. Dzięki nim też fabuła dużo zyskuje - tak wyraźnie zarysowane postaci same ją tworzą. Historia wreszcie jest wciągająca - może nie udało im się zachować wszystkich niespodzianek do końca, ale jednak kilka rzeczy może zaskoczyć, co jest jak najbardziej pozytywne w tym kontekście. Zresztą nawet główne postaci mają wyraźny cel, w dużej mierze osobisty, co jeszcze dodaje smaku fabule - zabrakło mi tego przekonania w poprzednich dwóch częściach, więc tu jest to jak powiew świeżego, ale jednocześnie odrobinę stęchłego od woni zombie powietrza ^^ Chociaż twórcom nie udało się uchronić od wtórności: Spoiler:

mamy nową wersję El Gigante, mamy Del Lago, mamy bazę wojskową, przerośniętego węża

ale czy to wszystko jest negatywne? Niekoniecznie. Ta ilość wtórności jest zauważalna, ale mnie nie odrzuciła.

Odrzucili mnie z kolei niektórzy wrogowie, głównie Spoiler:

Rasklapanje, J'avo pająki oraz helikoptery - te ostatnie to już trochę przesada i podejrzewam, że to one mogą być źródłem narzekań niektórych na przeładowanie gry akcją. Cóż, wyskakiwanie z granatnikiem czy maszynówką do helikoptera faktycznie takie wrażenie sprawia.

Niemniej tacy wkurzający wrogowie zdarzali się też w poprzednich częściach, i to głównie w formie pomniejszych stworków, takich jak robale w wentylacji, nietoperze w RE: CV itp. i dało radę.

Jeśli dotarliście tak daleko, to na pewno ucieszy Was informacja, że już kończę Kilka ostatnich przemysleń i komentarzy:

- jak widać po moim opisie - na początku gry była frustracja, spora. Ale jednak w miarę ogarnięcia klawiszologii i systemu rozgrywki byłam w stanie skupić się na grze, a nie na wymyślaniu możliwości rozwalenia pada Jedyne spadki były przy sekwencjach QTE
- raz zostałam zabita nie ze swojej winy - rozładowała mi się bateria w padzie i niestety nie włączyła się wtedy pauza, tylko to podręczne menu z opcjami, restartem itp. - mogli to lepiej przemyśleć
- czasem ginęłam też tak ot - przypadkiem lub z braku znajomości gry. Nie są to przyjemne śmierci, na szczęście powinny się zdarzać znacznie rzadziej przy następnych przejściach
- albo mi się zdaje, albo AI partnerów jest lepsze, a może to przez ilość dostępnych komend i to, że nie giną?
- nowy wirus jest naprawdę porządny - lepsze to, niż Uroboros zamieniający ludzi w przerośniętą lukrecję
- po przejściu gry w statystykach wyświetla się, że mam ledwie 11% gry ukończone - nie powiem, motywuje to do kontynuacji przygód i dalszych eksploracji

Dziękuję Wam za uwagę Mam nadzieję, że choć kilku niedowiarków zachęciłam do spróbowania RE6 - ja byłam bardzo źle nastawiona, ale udało się przebrnąć przez trudny początek i jest naprawdę super - uważam, że w obecnych warunkach rynkowych dostaliśmy naprawdę kapitalną grę - jest coś dla starych wyjadaczy, coś dla fanów RE4/5, wreszcie porządna fabuła i sporo nowych postaci, jak i nowinek w rozgrywce. "


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Marcin dnia Czw 13:28, 25 Kwi 2013, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Gildia Fantastów Strona Główna -> Pads'n'Keys / Resident Evil Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin