Forum Gildia Fantastów
Wadowicki klub miłośników fantasy i science-fiction
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy  GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Takie sobie początki

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Gildia Fantastów Strona Główna -> Nasza Twórczość
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  

Czy:
To jest takie słabe że nie da się czytać
40%
 40%  [ 2 ]
Nie lubisz czytać
0%
 0%  [ 0 ]
Nie umiesz czytać
20%
 20%  [ 1 ]
Jest w porządku, ale nic wspaniałego
40%
 40%  [ 2 ]
Napisał to Atanamir więc nie przeczytasz
0%
 0%  [ 0 ]
Wszystkich Głosów : 5

Autor Wiadomość
Atanamir
Skórożarłoczek



Dołączył: 30 Cze 2006
Posty: 454
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 1/10
Skąd: 1123, 6536, 5321

PostWysłany: Wto 18:41, 12 Wrz 2006    Temat postu: Takie sobie początki

To zacząłem kiedyś pisać. Jest też 2 rozdział na ukończeniu. Ale mi sie to nie podoba (pisałem to 6 mies temu). Oceńcie wy:

Tego poranka w Green Hill trawa była bardzo zielona, zbyt zielona jak na wydarzenia które miały niedługo nastąpić. Jednak wszystkie zwierzęta przeczuwały niesamowite zdarzenia.
Młody, czternastoletni chłopiec o imieniu Atanamir przechadzał się właśnie po lesie. Był on zwykłym, przeciętnym chłopcem jakich wiele. Miał krótkie blond włosy, jasne błękitne oczy. Ubrany był w najzwyklejsze ubranie, takie, na jakie było stać jego rodzinę. Miał ze sobą prosty, drewniany łuk i kołczan ze strzałami.
Wiatr lekko powiewał, niebo było pięknie błękitne, bez chmury, bez najmniejszego obłoczka. Przez las prowadziła wąska, wydeptana ścieżka. Wyprowadziła chłopaka na niewielką polanę. Cała była porośnięta złocistym zbożem. Jednak piękny widok nie przykuł uwagi Atanamira na długo. Usłyszał bowiem zbliżające się zwierzęta, które nagle wybiegły na polanę. Wyglądały jakby przed czymś uciekały. Stado ptaków wzbiło się w górę, a powietrze przeszył okropny ryk – ryk smoka. Wzrok chłopca skierował się na smoczą górę. Na jego twarzy malowało się przerażenie. Smok nagle ukazał się na niebie przesłaniając całe słońce. Wtedy strach ustąpił miejsca zdziwieniu: smoczy pancerz był zniszczony, a na jego skórze widać było wiele ran i cięć. Gdy potwór zniknął pośród gór, dalej rycząc rozpaczliwie, chłopak zaczął biec w stronę, z której nadleciał smok. Dalej prowadziły go połamane i przewrócone drzewa, aż dotarł do ogromnego wejścia do groty. Wszedł do niej i ujrzał leżącego przy ścianie mężczyznę. Był nieprzytomny. Miał długie kruczo-czarne włosy, głębokie, zielone oczy, był dobrze zbudowany. Rysy jego twarzy były bardzo szlachetne. Nosił na sobie zbroję, obok niego leżał solidny, ozdobiony złotem miecz. Trochę dalej leżała złamana na pół tarcza, przedstawiająca złotego gryfa na białym tle. Na szyi rycerza wisiał naszyjnik. Była to błękitna kula z małymi skrzydełkami, wisząca na złotym łańcuszku. Po chwili zamyślenia Atanamir postanowił go obudzić.
- Panie rycerzu, niech pan się obudzi! – powiedział i uderzył go kilka razy w policzek.
Po chwili mężczyzna zaczął przychodzić do siebie, a gdy ujrzał chłopaka zapytał:
- Gdzie jestem?
- W grocie smoka, niedaleko doliny Green Hill – oznajmił mu zdziwiony pytaniem chłopiec – Kim jesteś? Znalazłem przy tobie to – podał mu miecz. Gdy ten chwycił oręż kilka obrazów nagle przemknęło mu przez głowę.
- Nie wiem. Nie pamiętam! – odpowiedział smutnie – ten miecz… kojarzy mi się z ogniem i krwią. Sam nie wiem. To tylko postrzępione wspomnienia.- przyjrzał się dokładnie mieczowi - Zaraz, jest jakiś napis na rękojeści! – uważnie obejrzał napis – nie rozumiem go, ale wydaje mi się że znam ten język.
- A ta tarcza? – podał mu połamaną pawęż – Pamiętasz ją? – Rycerz oglądnął tarczę.
- Tak, tak, coś sobie przypominam… Flaga… Zamek… Tak… To chyba flaga jakiegoś grodu.
- Jakiego grodu? – szybko zapytał zaciekawiony chłopak.
- Nie wiem. Może to mój rodzinny gród?
- Być może… A ten naszyjnik który masz na szyi? – rzucił, przypomniawszy sobie o nim. Mężczyzna wziął do rąk amulet. Zamknął oczy, uśmiechnął się.
- I co? Co wiesz? – dopytywał się Atanamir.
- Nie widziałem za wiele, ale ten naszyjnik wprawił mnie w taką radość, nie wiem czemu. Ale dosyć tych pytań o mnie. A kim ty jesteś i skąd pochodzisz?
- Jestem Atanamir, syn Atanara. Mieszkam w wiosce na drugiej stronie doliny. Znajduje się w lesie. Jeśli chcesz zaprowadzę cię tam.

- Chyba nie mam wyjścia. Zabierz tylko moją tarczę, może da się naprawić. Od teraz jesteś moim giermkiem. Prowadź giermku Atanamirze!
Wyszli z groty. Wracali tą samą drogą, którą przedtem szedł Atanamir. Rycerz podziwiał piękne krajobrazy doliny. Złocisto zielona trawa i kolorowe kwiecie porastające wzgórza, przejrzysta woda w rzekach, wysokie góry czerwone prawie jak kreda, oraz równie wysokie drzewa. Po chwili doszli do urwiska. W dole płynęła rzeka. Spadek był bardzo ostry. Zauważyli też zerwany most linowy.
- To rzeka Srebrzysta. Nazywa się tak, ponieważ jej źródło znajduje się w kopalni gdzie niegdyś wydobywano srebro. Teraz kopalnia jest zniszczona i splądrowana. Podobno to sprawka goblinów mieszkających w okolicy.
- Mieszkają tu gobliny? – zapytał zdziwiony rycerz.
- Naturalnie! – odparł z entuzjazmem chłopak – setki goblinów! Dają nam nieźle w kość – oznajmił. Zaczął przyglądać się mostowi, a po chwili rzekł – most jest zniszczony. Pewnie zahaczył o niego smok. No cóż… Przejdziemy drogą okrężną.
- To dużo dalej?
- Nie, tylko trochę. Przejdziemy około mili wzdłuż rzeki, skręcimy w tunel pod górą, wejdziemy na łagodnie spadającą polanę i okrążymy jezioro. Idź za mną.
Atanamir prowadził wzdłuż skarpy, w pewnym momencie zatrzymał się i wskazał na małe, ledwo widzialne wejście do jaskini.
- Teraz musimy wejść tam – oznajmił chłopak – ta jaskinia jest bardzo ładna, na pewno ci się spodoba.
Weszli do środka. Światło wpadało tam w skąpych ilościach, przez małe szpary w suficie. Dalej światła prawie w ogóle nie było. Woda kapała ze ścian, aż utworzyła mały strumyczek pośrodku groty. Odbijała ona różnokolorowe kamienie i kryształy wystające ze ścian.
- Rzeczywiście jest bardzo ładna. – Rzekł rycerz, przyglądając się wyjątkowo ładnemu, wielkiemu kryształowi o niebieskiej barwie.- wprost niesamowita.
Szli coraz dalej, aż wreszcie ujrzeli niewielkie światło w oddali. Niedługo im zajęło, aż wreszcie dotarli do wyjścia. Rozciągnęła się przed nimi wielka polana, łagodnie opadająca w dół. Na chwilę przystanęli by odpocząć. Trawa była tu soczysto -zielona, a ziemię porastały wszelakiego koloru kwiaty. Po krótkiej chwili, która wydawała im się wiecznością, wstali i zeszli dalej. Wreszcie dotarli do wielkiego jeziora. Nad nim rozpościerała się wielka skarpa, z której wypływał niewielki wodospad. Naprzeciw klifu, po drugiej stronie jeziora znajdował się las. Niedaleko wodospadu, przy jeziorze unosił się dym. Ujrzeli tam małą osadę.
- Może tam zajrzymy? – zaproponował rycerz – kto tam mieszka?
- Pewien drwal i jego rodzina. – odpowiedział Atanamir - Jest bardzo miły i gościnny. – Możemy tam wstąp… - ale nagle zamarł. Zaczął nasłuchiwać. Z lasu dochodził jakiś hałas.
- Co t… - ale chłopak uciszył go ruchem ręki. Teraz wyraźnie było słychać rechot i wrzaski.
- To gobliny. Około dwudziestu. – Oznajmił z przerażeniem – Musimy uciekać!
Tymczasem gobliny już zaczęły wyłaniać się z lasu…

Bez skojarzeń z Władcą Pierścieni i Potterem... Jeszcze raz mówie że możecie to zjechać z góry do dołu, z lewa na prawo i po skosach. I tak chce to poprawić.

Ok, macie dalej:
Atanamir wyciągnął łuk i strzałę. Wypuścił pocisk w stronę goblinów, ale strzała chybiła celu i trafiła w pień drzewa. Wtedy stwory zauważyły ich i zaczęły pościg.
- To nie było mądre! – krzyknął Rycerz. Chciał dobyć miecz, ale postanowił, że lepiej będzie uciekać. Obydwoje rzucili się do ucieczki. Gobliny były jednak szybkie i chyże, więc szybko zaczęły zmniejszać dystans między nimi. Ostatnimi siłami Atanamir i jego towarzysz dobiegli do wioski. Wpadli przez drzwi do chatki. Zaskoczona rodzina wstała. Mężczyzna krzyknął:
- Co to ma być? Czemu…
- Teraz to bez znaczenia – przerwał mu rycerz – biegną tu gobliny! Musimy się schować!
- To ty? – odparł oszołomiony drwal – znowu wracasz?
- Porozmawiamy o tym później – krzyczał w pośpiechu – Szybko! Na zewnątrz! Schować się!
- Do krzaków! Szybko! – rozkazywał drwal.
Schowali się w gęstej kępie krzaków. Czekali. Wkrótce zobaczyli gobliny przeszukujące wioskę. Odczekali chwilę. Atanamir nie zastanawiając się wycelował i wypuścił strzałę, która przebiła gardło goblinowi. Zanim stwory zdążyły spostrzec, co się stało chłopak ugodził strzałą kolejnego wroga. Tym razem napastnicy zauważyli tor lotu strzały i rzuciły się w stronę krzaków. Wtedy ujrzały drwala z ciężkim toporem i rycerza ze swoim mieczem. Rycerz rzucił się na wrogów. Ściął dwa gobliny, natomiast drwal wbił topór w najbliższego przeciwnika. Zaskoczone stwory nie wiedziały, co zrobić. Walczyły przez chwilę, lecz widząc, że nie mają szans rzuciły się do ucieczki. Padło jeszcze pięć goblinów zanim zdążyły uciec. Wtedy rycerz uświadomił sobie, że bardzo dobrze włada mieczem, a rzemiosło wojenne nie jest mu obce. I jakby już wiele razy walczył z tego typu stworami.
Gdy wszyscy ochłonęli, Pierwszy przemówił Drwal:
- Dziękuje że nas ostrzegliście. Witaj Atanamirze. Nie przedstawiłeś mi swojego towarzysza. Co to za jeden?
- Witaj Billu. Tego rycerza znalazłem w grocie smoka. Nie pamięta jak się nazywa.
- W grocie smoka, powiadasz… Teraz wszystko rozumiem.
- Witaj Bill – wtrącił rycerz, ponieważ chciał szybko zmienić temat. – Mówiłeś że jestem tu znowu. Znasz mnie?
- A skąd! – powiedział drwal – poprzednio wpadłeś tu tak samo nagle i niespodziewanie. Pytałeś o smoka i czy jest tu gdzieś w okolicy. Nic innego cię nie obchodziło. Tylko on. No to ci powiedziałem że jest tu jeden taki, co ostatnio przylazł i że jest gdzieś w górze. No to poleciałeś na górę bez pożegnania czy podziękowania i już cię nie było.
- Dziwne – powiedział zamyślony rycerz – po co miałbym szukać smoka?
- Na licho ci to! – wtrącił Bill – ja też się dziwiłem!
- Ale w końcu go jednak pokonał! – krzyknął entuzjastycznie Atanamir – Jest niesamowity!
- A smok żyje i hasa po okolicy! – Powiedział z uśmiechem Bill - wcale tak bardzo nie wygrał jak leżał pobity przez smoka. Cudem przeżył!
Dyskutowali jeszcze długo, po czym musieli się pożegnać. Rycerz i giermek poszli dalej. Dotarli do skraju lasu. Po długiej wędrówce ukazała się przed nimi ukryta w lesie wioska. Domy były drewniane, niektóre wybudowane na drzewach. Między nimi były zawieszone niewielkie mosty i drabiny. Na pierwszy rzut oka przypominało to architekturę elfów, jednak nie dorównywało jej ani trochę. Domy były prymitywne, bez żadnych ozdób.
W wiosce dało się wyczuć przerażenie. Po chwili napotkali bardzo dobrze zbudowanego, rosłego mężczyznę
- Witaj ojcze! Spójrz kogo spotkałem! To prawdziwy rycerz! Leżał nieprzytomny w grocie smoka!– opowiadał ojcu Anatamir. Ojczym surowo spojrzał na syna, potem na przybysza.
- Więc to dla tego! – Wykrzyknął – on sobie zwiedza smoczą grotę, a my tu ze strachu umieramy! To ty wypędziłeś smoka z groty! Gratulacje! Omal nie spalił naszej wioski! – wskazał palcem na spalone drzewo – A na dodatek gobliny zaatakowały nasz ostatni tartak.
- Gobliny! Widzieliśmy je! – krzyczał Atanamir – walczyliśmy z nimi! Zabiłem dwa! A co dopiero on! – wskazał na rycerza – ciął je i siekał! On naprawdę umie walczyć!
- Walczyliście z nimi? – dziwił się – sami? Jak wygraliście?
- Nie! – prostował chłopak – pomógł nam Bill. Pamiętasz go? Ten z nad jeziora.
- Ten drwal? Tak pamiętam. – powiedział, a po chwili namysłu dodał: - Ale ich było z dwudziestu!
- Zaczailiśmy się tato! – krzyczał chłopiec – Zacząłem strzelać z łuku, to wtedy się pokapowały, ale jak wyskoczyliśmy i zaczęliśmy walczyć! Zabiliśmy z ośmiu zanim uciekły. Tak, uciekały! Nie miały szans!
- Spisaliście się! – pochwalił ich Atanar – Ale one wrócą.
- Niestety, to smutna prawda – potwierdził rycerz – czy wioska ma siłę się bronić?
- W obecnej sytuacji, żyjemy tylko dla tego, że nikt nie zna jej położenia. Boję się że niedługo będzie trzeba się wynieść… - oznajmił zmartwiony.
Rycerz rozmyślał. „Wioska jest w beznadziejnej sytuacji. Ale mimo to oni żyją jakby nic się nie działo. Za tydzień czy dwa gobliny mogą tu przyjść… Ale to będzie za tydzień. Żyjmy tym, co jest teraz!”.
Szybko zapadła noc. Wszyscy zasiedli przy ognisku. Były kiełbaski, świeże pieczywo i wino. Wspólne śpiewy, rozmowy, zabawy. Wszyscy byli szczęśliwi. Jednak w każdej chwili mogło się to zmienić… Powoli wszyscy rozeszli się do chat. Rycerz szybko zasnął. Śniły mu się potworne rzeczy: Płonący zamek, zgiełk bitwy. Potem inny obraz: płacząca kobieta w bramie zamku. Coś krzyczy rozpaczliwie. Lecz on jej nie słucha. Idzie przed siebie. Potem znowu bitwa. Są krasnoludy, orkowie. Widzi jak pada jeden z wojowników. Wydaje mu się że go zna… Teraz jest w grocie smoka. Ogarnięty furią tnie, sieka, odskakuje i znów atakuje. Smok bierze zamach ogonem… Nagle obudził się… Jest cały był spocony. Tej nocy już nie zasnął.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Atanamir dnia Pon 22:25, 18 Wrz 2006, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Atanamir
Skórożarłoczek



Dołączył: 30 Cze 2006
Posty: 454
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 1/10
Skąd: 1123, 6536, 5321

PostWysłany: Śro 16:42, 13 Wrz 2006    Temat postu:

Wiem co ta cisza oznacza... Sad

Ps: nie umieszczytać odnosi się do ankietowanego.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Gildia Fantastów Strona Główna -> Nasza Twórczość Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin